Salon

Po ścianach oraz suficie wiją się winorośle. W środku znajdują się: kamienny kominek, skórzane kanapy i migający monitor ze staromodnym pacmanem. Na ścianach wisi bogata kolekcja masek z teatru greckiego oraz głowa lamparta Seymoura.

Mia siedziała na skórzanej kanapie i czytała książkę Jane Austen. Trochę ją nudziła, ale nie miała nic lepszego do roboty, dopóki Dionizos nie wróci z długiej wizyty na Olimpie. Wertowała kartki, nie zwracając dużej uwagi na treść. Zapach świeżo parzonej kawy unosił się w pokoju i sprawiał, że dziewczyna dawno temu nie zasnęła.

Frances weszła do salonu. Omiotła pomieszczenie wzrokiem zatrzymując się na dziewczynie.
-Mia!- podeszła do niej.- Mamy problem. Zwołujemy zebranie, w trybie natychmiastowym.

Mia podniosła natychmiast wzrok i spojrzała zaskoczona na heroskę.
- Co się stało? - zapytała, wstając z kanapy. Odłożyła książkę na miejsce i dopiła kawę do końca.

-Oprócz tego, że Adelaide jest niemową, bo ciąży na niej klątwa boska to bogowie zaczęli nam ginąć. Nie, to nie jest kiepski żart. Mówię serio.- Zrobiła pauzę, żeby się uspokoić.- Ściągnijmy resztę. Nie mam zamiaru powtarzać tego samego siedemnaście razy.

- Jasne, zwołaj wszystkich grupowych! - oznajmiła Mia władczym tonem i podeszła do okna. - Ja skontaktuję się z Dionizosem, może on nam pomoże.

-Mia, wiem, że jesteś zastępcą i w ogóle, ale nie krzycz na mnie, bo jestem od ciebie starsza i głupio się czuję- rzuciła podchodząc do wyjścia.- Za pół godziny przy stole!
Wybiegła z Wielkiego Domu kierując się do domków.